Podobno dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi.
Podobno.
A jeśli i wchodzący i rzeka są inni?
I jak stwierdzić co jest czym?
Dostrzegam zmiany. Przynajmniej obserwatorem jestem dobrym. I mam intuicję, która prowadzi mnie dobrze gdy doradzam innym. Dla siebie rad mi nie starcza. Stąd pewnie tyle rozczarowań.
Gdyby tylko wiara w siebie była prosta. Ot, strzelasz palcami i już wiesz, że wszystko będzie dobrze i każdy wybór jest najsłuszniejszy z możliwych. Takie pewne 1 w systemie zer i jedynek, czarne albo białe i nic poza tym. Ale tak łatwo to nie ma, o nie. Trzeba myśleć, dodawać dwa do dwóch, ważyć co będzie lepsze, co mniej ryzykowne.
Podejmowanie ryzyka i nagroda albo branie co leci ale bez szału, do końca w strefie komfortu.
Tak, przypomniało mi się to mocno zaznaczane w pewnym miejscu stwierdzenie- rozwój to wyjście poza strefę komfortu.
Ze swojej strefy usiłuję wyjść w kilku miejscach na raz, całkiem niezależnych od siebie. Mam nadzieję, że dam sobie z tym radę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz